Szokujące biznesy wiceministra sportu

Szokujące biznesy wiceministra sportu

Newsroom Odsłony: 1837

Odkąd z resortu Kultury i Dziedzictwa Narodowego wydzielono ponownie Ministerstwo Sportu, na jaw wychodzą kolejne szokujące informacje na temat biznesów 30-letniego Łukasza Mejzy pełniącego funkcję wiceministra.

Po doniesieniach na temat zatajania majątku i opierzchłości w składaniu wymaganych sprawozdań, a także ujawnieniu handlu maseczkami bez atestów (jednocześnie zapewniając o ich ochronie przed zakażeniem Covid-19), na światło dzienne wyszły ustalenia dziennikarzy Wirtualnej Polski. Dotyczą one skandalicznej formy zarobku jaką miał prowadzić ze swoimi wspólnikami Łukasz Mejza.

Dziennikarze Szymon Jadczak oraz Mateusz Ratajczak, jak twierdzą na podstawie dokumentów i opowieści oszukanych rodziców oraz byłych współpracowników Łukasza Mejzy, opisali schemat działania ekipy wiceministra.

Dotarli oni do informacji, jakoby firma Vinci Neoclinic, której Prezesem do dzisiaj (chociaż pod inną nazwą) jest Mejza, wyszukiwała rodziny nieuleczalnie chorych dzieci i proponowała im organizację terapii pluripotencjalnymi komórkami macierzystymi. Terapii uznawanej na całym świecie za niebezpieczną i niesprawdzoną.

Terapia została wyceniona na 80 tysięcy dolarów i rzekomo miała pomagać niemal na wszystkie choroby. O całym procederze opowiedział WP Tomasz Guzowski – przedsiębiorca z Zielonej Góry i członek zarządu.

Tomasz Guzowski cierpi na śmiertelną chorobę, która niszczy komórki nerwowe w mózgu. Zdecydował się on na leczenie alternatywne w jednej z meksykańskich klinik. To właśnie po powrocie z jednego z turnusów poznał Łukasza Mejzę. Guzowski zaznacza, że turnusy mu pomogły i jak widać, zarówno jemu jak i Mejzie nie przeszkadzało, że rekomendowana przez nich terapia nie jest popierana przez nikogo ze środowiska lekarskiego na całym świecie, aby zacząć na niej zarabiać.

Schemat działania był prosty. Współpracownicy Mejzy wyszukiwali, najczęściej w social mediach, rodziny śmiertelnie chorych dzieci, po czym kontaktowali się z nimi i oferowali zorganizowanie leczenia zachwalaną przez nich metodą. Koszt – 80 tysięcy dolarów miał pokryć podróż do kliniki i leczenie. Dziennikarze przekonują, że posiadają również dokumenty, z których wynika, że rodzice chorych dzieci mieli podpisywać umowy ze stowarzyszeniami i przekazywać im prawa do prowadzenia zbiórek. Do tego wykorzystywane było m.in. Stowarzyszenie Medycyna Przyszłości. Co ciekawe, żadne ze stowarzyszeń nie ma nawet strony internetowej.

Jak wynika z materiału Jadczaka oraz Ratajczaka, na rozmowy z rodzicami jeździł nawet sam wiceminister, natomiast Guzowski pełnił funkcję podopiecznego ich firmy Vinci Neoclinic, chociaż oficjalnie był wspólnikiem.

Dziennikarze opisali między innymi przypadek Pani Pauliny, mamy 6-letniej Poli cierpiącej na mukowiscydozę. Zgodziła się na ofertę z Vinci Neoclinic. Na spotkaniu został jej przedstawiony Tomasz Guzowski jako przykład podopiecznego, Pani Paulina nie miała wówczas pojęcia, że jest on członkiem zarządu firmy i wspólnikiem. Firma obiecała zorganizować zbiórkę, jednak ta szła bardzo opornie. W tym momencie kontakty z Vinci Neoclinic ograniczyły się do telefonów i wiadomości, a po niemal 7 miesiącach, Pani Paulina otrzymała od Guzowskiego rachunek na kwotę 300 tysięcy dolarów (ok. 1,2 mln złotych), miała ruszyć też zbiórka na profilu Siepomaga.pl, ale stowarzyszenie zamiast tego zaczęło wysyłać alert do lekarzy ostrzegający przed podejmowaniem leczenia w klinice Hino Medical Center (klinika wskazana przez firmę Mejzy jako ta, która miała przeprowadzić terapię małej Poli).

Dziennikarze skontaktowali się także z twórcą wspomnianej kliniki, który nic o Poli Materna nie słyszał. Zbiórka zamiast na Siepomaga ruszyła na innej platformie, jednak zamiast 1,2 mln złotych udało się uzbierać 50 tysięcy złotych. Temat się zakończył, a kontakt z firmą Mejzy urwał.

Dzisiaj w internecie po firmie nie ma nawet śladu. 

– Chorych przestaliśmy szukać chyba jakoś w lutym. Przyszedł któryś z chłopaków od Łukasza i powiedział, że teraz przerzucamy się na fotowoltaikę. A część z nas zajęła się szukaniem pracowników dla agencji pracy – wspomina w rozmowie z WP były pracownik. W ten sposób narodziły się Vinci Eco Energy i Vinci Work – kolejne projekty wiceministra sportu. Na stronie tej pierwszej do niedawna widniał ten sam numer telefonu do Łukasza Mejzy, który znaleźli dziennikarze w folderach Vinci NeoClinic.

Sam Mejza nie chciał rozmawiać z dziennikarzami, a po wcześniejszym artykule zapowiedział stosowne kroki prawne.

Łukasz Mejza pełni funkcję pełnomocnika Prezesa Rady Ministrów ds. nowych technologii w sporcie, a do jego zadań należą między innymi:

- monitorowaniem realizacji programów mających na celu rozwój innowacyjności w sporcie; 

- monitorowaniem działań ukierunkowanych na wspieranie dynamicznego rozwoju nowych technologii w sporcie; 

- identyfikowaniem deficytów w rozwoju nowych technologii w sporcie.

W oświadczeniu wydanym przez Łukasza Mejzę po publikacji artykułu dziennikarzy, możemy przeczytać, że Vinci NeoClinic miała być biurem turystyki medycznej. Dodatkowo wiceminister oznajmił” „Po powzięciu informacji o wątpliwościach natury medycznej i moralnej, dotyczącej tej terapii, natychmiast wycofałem się z działalności firmy. W związku z tym nie tylko nie odniosłem najmniejszych korzyści majątkowych, ale poniosłem koszty finansowe”.

źródło: wp.pl / twitter

Drukuj